Reklama

Zamieszkanie: Te miejsca w mieście zna każda kobieta. Nocą budzą lęk

Każda kobieta przynajmniej raz w życiu musiała nadłożyć drogi. Z obawy o swoje bezpieczeństwo omijamy pewne obszary, poruszamy się w grupach, korzystamy z taksówek, w skrajnych przypadkach całkowicie rezygnujemy z wyjścia z domu. A gdyby tak, spróbować odzyskać miasto? Pomóc w tym mogą spacery eksploracyjne, gromadzące dane na temat postrzegania przez kobiety przestrzeni publicznej.

"Zamieszkanie"  - autorski cykl realizowany przez Aleksandrę Suławę.  Seria wywiadów, reportaży i felietonów, w których autorka wraz z zaproszonymi ekspertami, poszukuje odpowiedzi na pytania o jakość przestrzeni, w której żyjemy.

***

"Co byś zrobiła, gdyby na jedną dobę wszyscy mężczyźni zniknęli"- pisze na Tik Toku jedna z użytkowniczek, a jej pytanie staje się viralem.

"Mówiłabym i nikt by mi nie przerywał", "Na siłowni poszłabym do sekcji z ciężarami", "Przestałabym pilnować drinka w barze", "Założyłabym mini i krótki top", "Zmyłabym makijaż", "Zdjęłabym hidżab"-pomysłów były tysiące, jednak jeden powtarzał się wyjątkowo często: Gdyby na jedną dobę wszyscy mężczyźni zniknęli, poszłabym nocą na spacer.

Reklama

Poszłabym nocą na spacer bez kluczy, trzymanych w ręce jak broń.

Poszłabym nocą na spacer ze słuchawkami w uszach.

Poszłabym nocą na spacer nie udając, że dzwonię do koleżanki.

Poszłabym nocą na spacer, ubrana w to, co chcę.

Poszłabym nocą na spacer bez strachu.

Idziemy więc. Jest nas kilkanaście, mamy dwukilometrową trasę i kartki w rękach. Przejście zajmie nam dwie godziny, a na kartkach zrobimy notatki. To nie jest zwykła przechadzka, a tzw. spacer eksploracyjny. Metoda badawcza, która pozwala zdiagnozować jakie emocje budzi w kobietach spacer po zmroku. Odpowiedzieć na pytanie, czy nocne miasto, nadal jest ich miastem?

O północy idę dokąd chcę

Jako jedne z pierwszych na spacer wyszły Hinduski, a ich marsz miał w sobie coś z protestu. W kraju, w którym co 16 minut dochodzi do gwałtu, roczna liczba zgłoszonych aktów przemocy sięga pół miliona, a zaginięcia liczy się w setkach tysięcy, wciąż silne jest przekonanie, że dla własnego bezpieczeństwa kobieta nie powinna robić pewnych rzeczy. Na przykład wychodzić nocą z domu. Jeśli zaś zdecyduje się na samotny spacer i doświadczy napaści, pewnie nie raz usłyszy, że "sama się prosiła", "rozważne dziewczyny tak nie robią" i "mogła uważać".

Wspólne spacery w kobiecym (dla porządku dodajmy: chodzi nie tylko o cis-kobiety, ale o wszystkich identyfikujących się z tą płcią) gronie mają być wiec próbą odzyskania nocnej przestrzeni. "Wierzymy, że jesteśmy w takim samym stopniu obywatelkami naszych miast jak mężczyźni, którzy mijają nas nocą. Drogi również należą do nas. Spacerujemy, kiedy chcemy i gdzie chcemy. To sposób, by przeciwstawić się temu, co kulturowo zakazane dla kobiet" - można przeczytać na stronie inicjatywy Woman Walk At Midnight, organizującej wydarzenie.

Hinduski wyruszają o dwudziestej, dwudziestej drugiej, północy, drugiej i czwartej nad ranem. Bywa, że spacerują całą noc. Na instagramowym profilu można zobaczyć zdjęcia: czasem po prostu idą, bywa jednak że urządzają sobie piknik, siadają w kręgu, słuchają muzyki.

Choć obrazki z Indii mogą wydawać się odległe, a skala przemocy nieprzystająca do europejskiej, emocje towarzyszące nocnym spacerom są podobne. Pytania o poczucie bezpieczeństwa w nocnym mieście co dwa lata pojawiają się w Europejskim Sondażu Społecznym, każdorazowo ukazując spore rozbieżności w odpowiedziach mężczyzn i kobiet. Dla przykładu: w Bułgarii nocą zagrożone czuje się 62 proc. kobiet (najwyższy odsetek wśród badanych) i 37 proc. mężczyzn, w Niemczech odpowiednio 37 i 13 proc., we Włoszech 36 i 21 proc. Polska w zestawieniu wypada dość dobrze -nocą niepewnie czuje się "zaledwie" 14 proc. rodaczek i 5 proc. rodaków. Skala problemu zmienia się więc w zależności od kraju, jednak ogólna diagnoza pozostaje taka sama - dla kobiet nocny powrót do domu zdecydowanie częściej niż dla mężczyzn jest negatywnym doświadczeniem.

Nic więc dziwnego, że inicjatywy podobne do tej z Indii odbywają się i w innych krajach: Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Pakistanie. Czasem są manifestem, czasem jednak stawiają sobie badawcze cele.-Nasze działania to połączenie kilku praktyk: nocnych spacerów zaobserwowanych w Indiach, spacerów eksploracyjnych, które poznałyśmy w Hiszpanii i spacerów badawczych - socjologicznej metody, która pozwala dostrzec w pejzażu miasta miejsca, które wymagają zmiany, budzą niepokój lub przeciwnie, generują pozytywne emocje - tłumaczy Izabela Przybysz z organizacji Gender Solution, która wraz z Eweliną Jaskulską z inicjatywy Architektoniczki organizowała spacer eksploracyjny w Krakowie.. - Nasz spacer jednej strony ma na celu znalezienie odpowiedzi na pytanie "jak kształtować miasto, by kobiety dobrze się w nim czuły". Z drugiej, chcemy uświadomić kobietom jak spogląda na nie miasto, porozmawiać z nimi o przestrzeni.

Zobacz również: Dziewczyny mówią: Koniec z pompą. Teraz budujemy dla ludzi

Gwizdy i krzyki

Strach rodzi triki, strategie przetrwania. W wąskiej ulicy przyspieszyć kroku, przejście podziemne przebiec, w odludnym miejscu udawać, że prowadzi się rozmowę przez telefon, kiedy ktoś idzie za nami, wejść do bramy, poczekać aż przejdzie.

Przejście pod mostem, wąskie ulice, odludne placyki- z takich miejsc ułożona jest nasza trasa.

W miejscach, w których zwykle przyspiesza się kroku, w trasie spaceru zaplanowano przystanki. To punkty, które podlegają ocenie w ramach badania. Każda z nas wyciąga kartkę i wystawia notę. Można też zapisać uwagę. Można się nią podzielić.

 - Zostałam zaatakowana raz. Jakby mnie zmroziło, nie mogłam nawet krzyknąć.

 - Najpierw poprosił mnie o ogień, a potem popchnął na ogrodzenie. Kiedy zaczęłam krzyczeć, odszedł

 - Przewrócił mnie na ziemię, nie mogłam krzyczeć, ale zerwałam mu kominiarkę z twarzy. Uciekł

 - Zaczął zaczepiać mnie w autobusie. Kierowca powiedział, że to nie jego sprawa. Jeśli chcę, mogę wysiąść.

Na spacerze jest nas kilkanaście, podobnym doświadczeniem dzieli się prawie każda. Nic dziwnego -jak podaje Niebieska Linia: 85 proc. kobiet deklaruje, że było ofiarami molestowania w przestrzeni publicznej, przybierającego bardzo różne formy, od słownych zaczepek, poprzez obnażanie się, wulgarne gesty, po napaść.

Ewelina na spacerze rozdaje pomarańczowe gwizdki. Podobne noszą kobiety w Indiach, te które na spacer wybierają się samotnie. Kiedy poczują się zagrożone, a zabraknie im tchu żeby krzyczeć, mogą dmuchnąć w gwizdek. Mały gadżet emituje dźwięk o natężeniu 120 decybeli - to mniej więcej tyle, ile na rockowym koncercie. To dość by zwrócić uwagę, ale czy również by przestraszyć, sprawcę?

 - W wielu przypadkach tak. Agresorzy zwykle wybierają te osoby, które wydają im się łatwym celem, po których nie spodziewają się sprzeciwu w postaci krzyku czy fizycznej samoobrony - tłumaczy Ewelina Jaskulska. - Dlatego często jakakolwiek forma oporu wystarczy, by odstraszyć napastnika.

Zobacz również: Eksperyment budowlany z PRL. Trzonolinowiec był fenomenem na międzynarodową skalę

Miejsca niczyje, miejsca trzecie

Możemy wystawiać oceny w czterech kategoriach: bezpieczeństwo, estetyka, komfort użytkowania, wykluczenie Czym są trzy pierwsze, raczej nie trzeba tłumaczyć. Wykluczenie to kategoria, w której można ocenić, w jakim stopniu czujemy, że dana przestrzeń jest miejscem "dla nas". Chodzi tu nie tylko o bariery architektoniczne, ale też o te ekonomiczne czy mentalne. Bo czy ulica wzdłuż której ulokowano przyciągające kibiców bary czy nocne kluby przez większość kobiet będzie rozpoznawana jako "swoja? A obszar, na którym w promieniu kilkuset metrów nie ma ani jednej ławki czy toalety? Albo taki, gdzie wszystkie ulice, skwery i mosty noszą imiona mężczyzn? Nie do końca.

W każdym z obszarów wystawiamy noty w skali od 0 ("fatalnie") do 10 ("doskonale"). Jak nietrudno się domyślić, fakt, że dana przestrzeń zostaje uznana za estetyczną, nie zawsze oznacza, że jest też bezpieczna czy inkluzywna i odwrotnie. Ocena zmienia się też w zależności od tego kim jesteśmy, jakie są nasze gusta, jaka jest nasza relacja z danym miejscem i o jakiej porze z nim obcujemy.

Zobacz również: Znikający relaks. Co się stało z ośrodkami wczasowymi z PRL?

 - Ciekawym przykładem jest dom towarowy Vitkac w Warszawie. Z uwagi na ceny oferowanego w nim asortymentu, za dnia wiele dziewczyn ocenia jego sąsiedztwo jako "wykluczające". W nocy zaś, opinia diametralnie się zmienia - doskonałe oświetlenie sprawia, że kobiety identyfikują go jako przyjazne miejsce - tłumaczy Ewelina Jaskulska.

Oceny wystawiamy rysując kropki na skali. Po połączeniu punkty utworzą krzywą, a kiedy nałoży się na siebie wykresy poszczególnych respondentek, można stwierdzić, które miejsca na mapie miasta identyfikowane są jako szczególnie niekomfortowe.

- Są miejsca, które niemal każda z kobiet wskazuje jako niebezpieczne - tłumaczy Ewelina Jaskulska.- To obszary, które w socjologii nazywa się "niemiejscami"- nie mające charakteru, przynależności, pełniące wyłącznie funkcję komunikacyjną, na przykład przejścia podziemne, chodniki pod mostami czy wiaduktami.

Katalog dyskomfortu zawiera i inne pozycje: ulice bez przecznic, mury bez okien, pobocza zarośnięte krzewami i... monitoring. Te pierwsze są jak tunele - uciekać na nich można tylko w jednym kierunku. W przypadku drugich, nikt nie patrzy na ulicę, nie ma więc potencjalnych świadków i potencjalnego wsparcia. Dalej: wysoka roślinność to ograniczona widoczność i wyzwalacz atawistycznego lęku, że coś czai się w ciemności. Ta ostatnia, jak wykazali twórcy raportu "Cities Alive. Designing cities that work for women" jest zresztą jednym z najsilniejszych i najbardziej powszechnych stresorów. Co ciekawe, związany z mrokiem lęk znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. W tym samym opracowaniu czytamy, że w miastach USA, w których z powodów oszczędnościowych ograniczono oświetlenie uliczne, liczba napaści na kobiety wzrosła. Monitoring zaś, choć z założenia powinien wzmacniać poczucie bezpieczeństwa, zwykle spotyka się z nieufnością. Nie wierzymy ani w jego techniczną skuteczność ani w dobre intencje tych, którzy zarządzają nagraniami.

"Niemiejsca" staramy się przebyć jak najszybciej, a najlepiej całkowicie ich unikać. Tego rodzaju selektywne korzystanie z miasta, może mieć wpływ nie tylko na komfort kobiet, ale też na ich sytuację ekonomiczną i zdrowotną. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy słaby lub niebezpieczny transport publiczny zmniejsza udział kobiet w rynku pracy o 16 proc. Do tych szacunków warto byłoby doliczyć i te kobiety, które rezygnują z nauki i zatrudnienia z uwagi na niebezpieczną trasę, którą musiałyby pokonać w drodze na uczelnię czy do biura. Bez trudu można również wyobrazić sobie seniorkę, która z uwagi na bariery architektoniczne staje się więźniem we własnym domu, ograniczając nie tylko niezbędny dla zdrowia ruch, ale również wizyty u lekarza. To sam tyczy się zresztą ciężarnych, które nierzadko, zwłaszcza w ostatnim trymestrze, swoje wyjścia z domu uzależniają od ewentualnej asysty bliskich.

Na drugim biegunie znajdują się zaś obszary identyfikowane jako bezpieczne, inkluzywne, komfortowe. - W tej kategorii wygrywają tzw. trzecie miejsca czyli te, w których lubimy spędzać czas po pracy: kawiarnie, instytucje kultury, miejsca spotkań - tłumaczy Ewelina Jaskulska.

Zobacz również: Ciemne, ciasne, ale własne. Jak nas kusi patodeweloperka?

Są kamery, czego jeszcze chcecie?

Podsumujmy więc. Miejsca złe, to te ciemne, niczyje, zaniedbane, w których nie ma gdzie się schronić i kogo poprosić o pomoc. Miejsca dobre zaś, to te doświetlone, zagospodarowane, dające możliwość odpoczynku. Wszystko w teorii wydaje więc łatwe, praktyka pokazuje jednak, że wcale takim nie jest.

- Wśród wielu urzędników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lub zagospodarowanie przestrzeni wciąż dominuje mentalność starej szkoły, wyrażający się w stwierdzeniach: "Tutaj jest niski odsetek gwałtów więc okolica jest bezpieczna" albo "są kamery, monitorujemy, czego jeszcze chcecie" albo "nie zamontujemy ławek, bo będzie na nich spożywany alkohol" - wylicza Izabela Przybysz.

 - Architekci też mają swoje na sumieniu. Kiedy byłam na studiach, przez cały proces edukacji słyszeliśmy, że spoczywa na nas wielka odpowiedzialność, bo to my będziemy decydować o tym, jak będzie wyglądała przestrzeń wokół - dodaje Ewelina Jaskulska.- Tymczasem, postawa zmierzająca do tworzenia dobrego, komfortowego, inkluzywnego miasta powinna być zupełnie inna, nastawiona na słuchanie mieszkańców i mieszkanek, na dialog.

O tym jak bardzo jest on potrzebny, świadczą przykłady realizacji, w których dobre, ale nieskonsultowane z przyszłymi użytkownikami i użytkowniczkami intencje, zaowocowały nieudanymi realizacjami. Jednym z często wskazywanych przypadków tego zjawiska jest szwedzkie Malmo. Po przeprowadzeniu tam standardowej, "młodzieżowej" rewitalizacji, obejmującej stworzenie przestrzeni do jazdy na rolkach, malowania graffiti, czy wspinaczki, zauważono, że z infrastruktury stworzonej z myślą o wszystkich nastolatkach, korzystają niemal wyłącznie chłopcy. Przy kolejnym etapie prac spytano dziewczyn, dlaczego nie chcą spędzać czasu w parkach. Problemem okazały się wąskie wejścia na teren, przy których zawsze gromadziły się grupki chłopaków, brak oświetlenia i fakt, że w dużej, jednolitej przestrzeni musiały konkurować z kolegami o miejsce dla siebie. Po wysłuchaniu ich opinii, wejścia poszerzono, park doświetlono, a na jego obszarze wydzielono kilka bardziej kameralnych stref. Dzięki temu teren stał się przestrzenią dla wszystkich. Co więcej - jego przypadek wydaje się być dość uniwersalnym - bardzo podobną historię mogliby opowiedzieć też wiedeńscy urbaniści.

Masz prawo żądać ławki

Spacery przeprowadzone w Krakowie i Warszawie to dopiero początek. Do organizatorek zwracają się zainteresowani z innych miast, pojawiają się prośby o trasy wytyczane nie tylko w centrach, ale też na osiedlach i przedmieściach. Danych będzie więc sporo, a zebrane i opracowane mają posłużyć do stworzenia rekomendacji dla miast w kierunku kształtowania przestrzeni z uwzględnieniem kobiecej perspektywy. Oprócz wskazówek planistycznych przydałyby się również szkolenia, tak by uwrażliwiać i uświadamiać, tak by postulaty dotyczące bezpieczeństwa nie były postrzegane jako "fanaberie".

- Niedawno mieliśmy wybory samorządowe. Czy którykolwiek z kandydatów mówił o bezpieczeństwie pojmowanym nie jako brak przestępczości, ale czucie się dobrze w przestrzeni? Nie mamy tradycji myślenia o mieszkańcach i mieszkankach miast w kategoriach troski, pytania o potrzeby i prób ich zaspokajania - mówi Izabela Przybysz. - Marzy mi się, by dostrzeganie kobiecej perspektywy w planowaniu przestrzennym zaczęło być traktowane jako ważne działanie publiczne. To nie wydarzy się ani dziś, ani jutro, może jednak dokonać się w perspektywie kilku lat, podczas których będziemy powtarzać kobietom: masz prawo żądać od miasta, żeby o ciebie zadbało, żeby zamontowali dla ciebie oświetlenie, postawili ławkę, przycięli krzaki i nikt nie może ci powiedzieć, że wymyślasz.

Gdzie propozycje zmian w przestrzeni publicznej, tam zwykle i krytyka. Zwłaszcza, gdy przekształcenia dyktowane są uwrażliwieniem na potrzeby jednej, dotychczas marginalizowanej grupy.

 "Superpomysł! A skoro mowa o równości, to kiedy można spodziewać się analogicznego wydarzenia dla mężczyzn?",

 "Równość to dopasowanie do potrzeb jednej z płci. Aha.",

"A czym się różnią potrzeby architektoniczne miedzy mężczyznami a kobietami?" - to tylko kilka komentarzy, które pojawiły się pod opublikowaną na Facebooku informacją o spacerze.

Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by spekulować, jak mogłyby brzmieć te, odnoszące się do planowanych zmian: "Marnowanie pieniędzy na fanaberie", "Feministki chcą przebudować miasto", "Mało to innych problemów", "Wymysły", "Histeria". Choć część tego rodzaju komunikatów podszyta jest ideową niechęcią, pytania o to, ile pieniędzy i wysiłku kosztowałoby dostosowanie miast do kobiecych potrzeb warto stawiać. Tym bardziej, że odpowiedź może być silnym argumentem za wprowadzaniem zmian.

O konkretnych kwotach i terminach nie sposób oczywiście mówić. Można za to próbować uchwycić pewną optykę. Gdy uświadomimy sobie, że w miastach i tak nieustannie trwają procesy rozbudowy, adaptacji, rewitalizacji, w których można uwzględnić kobiecą perspektywę, przedsięwzięcie okazuje się o wiele łatwiejsze. To nie tyle zaczynanie od nowa, co zmiana sposobu myślenia, poszerzenie horyzontu.

- Przede wszystkim potrzebujemy rewolucji w głowach. Trzeba zmienić nastawienie, by później móc zmieniać przestrzeń - podsumowuje Izabela Przybysz. - Tworzymy park, pomyślmy co będą robić w nim młode dziewczyny. Stawiamy ławkę - odpowiedzmy na pytanie, jak poczują się na niej seniorki. Budujemy osiedle - zastanówmy czy dla kobiet nocny spacer jego uliczkami będzie komfortowy. Na każdym etapie projektowania zadawajmy sobie pytania: jak w tym miejscu będą czuły się kobiety.

Pytania warto stawiać, bo ukształtowanie przestrzeni publicznej to nie tylko kwestia komfortu i bezpieczeństwa, ale też komunikat, kierowany do jej użytkowników i użytkowniczek. Kto w tym miejscu jest najważniejszy? Czyje potrzeby są zaspokajane w pełni, a kto musi pogodzi się z częściowym dyskomfortem? Kto tutaj sprawuje władzę? Sporadyczny, płynący z otoczenia przekaz "jesteś mniej ważna", może być odbierany jako chwilowy stres czy dyskomfort. Jednak powtarzany każdego dnia, na poziomie ulicy, dzielnicy, całego miasta, może wywierać znaczący wpływ na postrzeganie przez kobiety ich miejsca w społeczeństwie.

 - Dużo się mówi o równości płci, mamy warsztaty, konferencje, wykłady. Jednak nawet najlepsze zajęcia nie odniosą skutku, jeśli po ich zakończeniu wyjdziemy w przestrzeń, która powie nam coś zupełnie innego, podprogowo komunikując: jesteś kobietą więc jesteś mniej ważna. Musisz nadłożyć drogi, zmęczyć się, zapłacić za taksówkę, zmienić plany, zostać w domu - mówi Ewelina Jaskulska.- Przez lata uczono nas, że dla własnego dobra i bezpieczeństwa musimy się dostosować. Czas zawalczyć o własną podmiotowość.

Warto też pamiętać, że rozwiązania "dla kobiet" są rozwiązaniami korzystnymi również dla wielu innych grup: seniorów, dzieci, osób z ograniczeniami ruchu. Dla wszystkich tych, których potrzeby odbiegają od tego, co zapewnia komfort "standardowemu mieszkańcowi", za jakiego przez lata uważany był zdrowy mężczyzna. To zmiany korzystne dla tych, którzy tak naprawdę, stanowią w mieście większość.

Kiedy będziesz w domu, zadzwoń

Wyruszyłyśmy o 22, kończymy chwilę po północy, na dużym placu w imprezowej dzielnicy. To dzień powszedni więc powinno być pusto, ale akurat dziś z knajp wylewają się kibice. Musieliśmy wygrać jakiś mecz, najwyraźniej ważny, bo ich okrzyki mają entuzjastyczne zabarwienie. Żadna z nas dokładnie nie wie, o co może chodzić.

Ewelina prosi, żeby za kilka dni jeszcze raz, w pojedynkę, za dnia lub - jeśli dla kogoś nie jest to zbyt niekomfortowe - nocą, przejść tą samą trasę i ponownie ją ocenić. Ciekawe, czy wrażenia z samotnego i grupowego spaceru będą się różnić? Zrobimy jeszcze kilka zdjęć na koniec. Ustawiamy się tak, by nie zastawiać kibicom drogi.

Rozchodzimy się powoli. Ktoś pożegnał się wcześniej, żeby złapać ostatni autobus. Niby kursuje nocny, ale wiadomo. Kilka osób mówi, że wróci piechotą. Na pewno? Tak, idą w tą samą stronę. Ale na pewno? Tak, to tylko kilka kroków. Reszta dzwoni po taksówkę.

Seria cmoknięć w policzek, kiwnięć ręką. Nawet nie zauważamy, że do każdego rzucanego na pożegnanie "cześć" automatycznie dodajemy: "daj znać, jak będziesz już w domu".

***

O cyklu "Zamieszkanie": 

Mieszka nam się źle. Kto wynajmuje - narzeka na czynsz. Kto kupił - na niepewność (bo czy uda się spłacić) i warunki kredytu. Kto żyje w nowym budownictwie - na niedoróbki, kto w starym -  na zużycie budynku. Wszystkim doskwiera niedobór przestrzeni, niefunkcjonalne układy lokali, niedostatek światła. Często nie podoba nam się też to, co poza domem - betonowa, nieprzyjazna, niedostosowane do potrzeb większości przestrzeń publiczna. Czujemy, że dobre, czyli komfortowe, estetyczne i higieniczne miejsce do życia staje się czymś coraz mniej osiągalnym, dostępnym tylko dla osób o najwyższych dochodach. 

Dlaczego tak jest? Czy to przepisy, czy brak naszej zaradności czy może praktyki graczy rynku mieszkaniowego sprawiają, że tak trudno zaspokoić potrzeby mieszkaniowe? Jak wyglądają prognozy na przyszłość? A może inspiracji należy poszukać za granicą lub w praktykach z przeszłości?

"Zamieszkanie"  - autorski cykl realizowany przez Aleksandrę Suławę, to seria wywiadów, reportaży i felietonów, w których autorka wraz z zaproszonymi ekspertami, poszukuje odpowiedzi na te pytania.

O autorce:

Aleksandra Suława - absolwentka historii sztuki oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Z Interią związana od 2020 roku, obecnie team leaderka redakcji lifestyle. Za swoje teksty otrzymała nagrodę Kryształowe Pióro oraz nominacje do nagród Grand Press i Nagrody Dziennikarzy Małopolski. Od dawna interesuje się architekturą i urbanistyką, zwłaszcza w ich społecznym ujęciu. Lubi przyglądać się przestrzeni i temu, w jaki sposób wpływa ona na życie jej użytkowników. Wierzy, że dobrze zaprojektowane mieszkanie, dzielnica, miasto mogą w znaczącym stopniu przyczynić się do poprawy niemal wszystkich obszarów życia od samopoczucia, przez relacje społeczne po sytuację zawodową.  W realizowanym w serwisach Kobieta oraz Styl cyklu "Zamieszkanie" wskazuje warte naśladowania przykłady i przestrzega przed praktykami, których lepiej unikać.

 

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: architektura | urbanistyka | feminizm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama